Komentarze: 13
Pomijając fakt że w końcu mam za sobą najbardziej nieudany rok szkolny w mojej nędznej egzystencji, poczułem że powracam do formy. Pomijając jakieś tam ying i jang czy też inne ping i pong poprostu jestem kurwa wolny. od poniedziałku nie chodzę już do tego syfu zwanego popularnie przez klasę robtniczą Liceum Ogólnokształcące im. Tadeusza Kościuszki. Na odejście muszę tylko przystroić w jakiś kreatywny sposób popiersie patrona wyżej wymienionego syfu.
Dobry nastrój to u mnie żecz nader żadka. Objawia się euforycznym podejściem do życia, meczeniem trąbki eustachiusza (tak, pamietam cokolwiek z biologi [w tym miejscu chciałbym pozdrowić p. dr. Soczewkę która w jakże przemyślany i nader brutalny sposób jakąkolwiek chęć nauki biologi]) kolejnymi porcjami muzyki oraz wypadami na poligon w sprawach raczej nie wartych wspomnienia.
Prawdę mówiąc w pewnym okresie poprzedzającym mój optymistyczny nastrój straciłem całkowitą chęć do życia [tu pozdrowienia dla zwierza za utrzymywanie mnie przy życiu, wybijając co lepsze pomysły na urozmaicenie nudnej egzystencji] Wiem że to pierdolenie ale to naprawdę był mój najgorszy okres w życiu. Nie mam zamiaru opisywać wszystkiego szczegółowo bo mogło by się to skończyć kolejną autobiografią młodego samobójcy psychicznego.
Zmieniając temat, odkryłem ostatnio fajne radyjko http://www.ulicznik.net/radio/.
link sponsorowany przeze mnie. swoją drogą bardzo podobają mi się te rysuneczki